Locke Superczłowiek, tomy 1-10

„Locke Superczłowiek” czy też „Choujin Rokku” to 38-tomowa manga autorstwa Hijiri Yuki, która wydawana była od 1980 roku. W Polsce za jej wydanie odpowiadało wydawnictwo Waneko, jednak proces wydawniczy przerwano po dziesięciu tomach. Nie zawinił tu tylko wiek mangi, choć być może był on jednym z ważniejszych czynników, ale wróćmy do początku…

Marzenie o utopijnym państwie wolnym od wojen narobiło już wiele złego w historii, jednak nigdy nie brakowało ludzi, którzy nie próbowaliby urzeczywistnić tej idei. Właścicielka siedemnastu międzygalaktycznych korporacji, Lady Carn zdaje się być właśnie tą, której wreszcie się to uda. Szkoli ona w specjalnych szkołach młodych ludzi na ESP-erów – użytkowników mocy ESP, percepcji pozazmysłowej, innymi słowy, ludzi o specjalnych zdolnościach takich jak telekineza czy teleportacja. Z ich pomocą zamierza ona zbudować „Tysiącletnie Imperium”, utopijne państwo. Szczególne nadzieje rokuje śliczna licealistka Jessica Orlin, która posiada wyjątkowo silną ESP o specyficznym zastosowaniu. Z kolei po drugiej stronie barykady stoi szef Sekcji Wywiadowczej Zjednoczonych Sił Federacji Ziemskiej Ryu Yamaki, którego zadaniem jest powstrzymanie rebelii wszczętej przez Lady Carn. Na pomoc ściąga on kolejnego ESP-era, niemal wszechmocnego Locke’a zwanego Superczłowiekiem. Jak potoczą się losy bohaterów i czy idea „Tysiącletniego Imperium” zostanie urzeczywistniona ? Dlaczego właściwie Locke jest tak silnym ESP-erem ?

Na to ostatnie pytanie odpowiedzi nie otrzymamy, a przynajmniej nie w żadnym z tych dziesięciu tomów, które wydano w Polsce. Jest to jedna z największych nieścisłości fabularnych w „Locke Superczłowieku”, które mnożą się, gdyż poszczególne rozdziały ułożone są achronologicznie. Co prawda Waneko umieściło na końcu pierwszych tomów specjalne kalendarium historii galaktyki, dzięki czemu czytelnik nie gubi się w gąszczu wydarzeń, jednak takie rozwiązanie czasami przeszkadza, zwłaszcza w przypadku dziewiątego i dziesiątego tomu.
Pierwsze dwie części „Locke’a Superczłowieka” zatytułowane „Tysiącletnie Imperium” to według mnie najsłabsze tomy, gdyż często gęsto autor korzysta w nich z utartych schematów. Sama fabuła zarówno w tych jak i w pozostałych tomach nie powala, ale pozostaje największą siłą mangi. Dzieje się tak po części dlatego, iż konkurencja nie jest zbyt duża, ale także po prostu ponieważ zawiera się w niej wiele ciekawych zagadnień i porusza ona temat przeróżnych problemów moralnych związanych z rozwojem technologii i kosmonautyki, więc m.in. problem nadwyżki przyrostu naturalnego i międzyplanetarnych emigrantów, a także kwestię cybernetyki itd.

Natomiast jeśli chodzi o bohaterów, „Locke Superczłowiek” nie ma się czym pochwalić, gdyż w większości są to schematyczne lub bezbarwne postacie, które nie wzbudziły we mnie cieplejszych uczuć. Być może mój osąd jest zbyt surowy, gdyż z drugiej strony znajdzie się w mandze także kilka ciekawych kreacji, jednak już sam Locke może czytelnika rozczarować. Od samego początku aż do tego dziesiątego tomu, na którym skończyłam lekturę, Locke pozostaje równie poczciwy i gotowy do ryzykowania własnym życiem dla słusznej sprawy jak w chwili, w której go poznajemy. Rozumiem, że główny bohater może być czasami odrobinę zbyt doskonały, a jego szlachetność ma wzruszać i imponować czytelnikom, lecz przez to trudniej nam się utożsamić z takim chodzącym ideałem, który w dodatku jest po prostu nie do pokonania w walce i potrafi przeżyć nawet wybuch statku kosmicznego. Niby nie czułam jakiejś specjalnej awersji do Locke’a, a jednak po prostu nie potrafiłam pokochać tego heroicznego poczciwca. Ze wszystkich postaci, które przewinęły się na kartach mangi najbardziej zapadła mi w pamięć Kasandra Al Hassan właśnie dlatego, że nie była czarna czy biała, lecz tak jak każdy z nas kierowała się w dużej mierze emocjami i przez to popełniała błędy, lecz pomimo tego kroczyła wciąż naprzód.

Wiek mangi najlepiej uwidacznia się w oprawie graficznej, a zwłaszcza w kresce, która jest mocno archaiczna. Potrzebowałam trochę czasu na przyzwyczajenie się do sposobu rysowania postaci pana Hijiri Yukiego, choć mam dużą słabość do starszych mang. Chwilami kreska mangaki przypominała mi styl Naoko Takeuchi i być może nie bezzasadnie, gdyż sama autorka „Sailor Moon” przyznawała, że dzieła Hijiri Yukiego stanowią dla niej model dobrego komiksu. Choć projekty postaci mogą początkowo razić, z drugiej strony tła i takie rzeczy jak statki kosmiczne są wykonane dosyć szczegółowo.
„Locke Superczłowiek” wydany został w Polsce w formacie kieszonkowym. Początkowo miałam obawy, co do takiego rozwiązania, jednak okazało się całkiem wygodne w praktyce, choć przez to otrzymaliśmy rysunki również pomniejszone. Z kolei co do tłumaczenia, moim największym zarzutem jest spolszczenie nazwiska „Ryu Yamaki” do „Rju Jamaki”. W tym przypadku uważam, że tłumacz odrobinę przedobrzył.

„Locke Superczłowiek” już wtedy, gdy był wydawany nie zdobył ogromnej popularności w Polsce, tym trudniej, by zdobył ją teraz. Naprawdę trudno wyodrębnić mi jakąś większą grupę czytelników, której mogłabym polecić tę mangę, głównie z powodu tych kilku wad, które mogą przysłonić odbiór całości. Myślę, że największą szansę ma „Locke” spodobać się miłośnikom mang w konwencji science-fiction, które poruszają trudne kwestie moralne. Reszta może spróbować, ale raczej nie polecam.

image

1 thoughts on “Locke Superczłowiek, tomy 1-10

  1. Dawno temu kupiłam w kiosku losowy jeden tom i mnie nie porwało, choć akurat styl rysunku bardzo mi się spodobał, zwłaszcza profile postaci.
    Mój chłopak ma taki odruch, że kiedykolwiek powiem „Loki” albo „Locke” to zawsze dodaje „Superczłowiek” 😉

Dodaj komentarz